Początki budowy Akademii

 

Zupełnie inaczej niż dzisiaj przedstawiała się w średnich wiekach część miasta, w której obecnie wznosi się najpiękniejszy świecki zabytek architektury starego Krakowa. W XIV i jeszcze w pierwszej połowie, XV w. to było Ghetto krakowskie. Na przestrzeni pomiędzy dzisiejszą ulicą Jagiellońską, a poniekąd nawet Wiślną, Szewską i murami miasta, zgromadzona była ludność żydowska; domy chrześciańskie  należały niemal do wyjątków. Tutaj stały synagogi i szpitale żydowskie. Koło nich gromadziło się zbiorowisko domostw murowanych lub drewnianych, gdzie gnieździło się pospólstwo synów Izraela. Od tej ludności też aż dwie ulice i mniejsza brama miejska otrzymały swoje nazwy. Na owej głównej ulicy Żydowskiej , stał już w wieku XIV kościół parafialny św. Anny, mniej więcej w tem co i dzisiaj miejscu.
 Pożar jego w r. 1407 dał pobudkę do prześladowania posądzonych o podpalenie żydów. Prześladowania te powtarzały się kilkakrotnie i spowodowały żydów do przesiedlenia się ztąd naprzód w okolice kościoła a. Szczepana, i może już wówczas częściowo na Kazimierz, jeżeli prawdą jest, że początki starej bóżnicy kazimierskiej sięgają aż w pierwszą połowę XV w. Razem z nimi nazwa ulicy żydowskiej przenosi się na ulicę zwaną po owe czasy „za ś. Szczepanem", czyli tę część zwanej obecnie od niedawna ulicą ś. Tomasza, która od ulicy Sławkowskiej ciągnęła się ku zachodniemu murowi miejskiemu, gdzie w pobliżu teraźniejszego klasztoru OO. Reformatów spotykamy się w XVI w. znów z furtką żydowską. Stara zaś ulica Żydowska, już niekiedy w XIV w. nazywana od kościoła parafialnego ul. ś. Anny, odtąd urzędownie i wyłącznie przybiera tę ostatnią nazwę.

 Ale to wszystko są rzeczy późniejsze. Do początku może do połowy XV w. żydzi jeszcze byli wyłącznymi niemal panami całej części miasta, stanowiącej parafię ś. Anny. Ich synagogi, szpitale i cmentarze grupowały się na południe od ś. ul. Anny, w stronie wylotu ul. Gołębiej, tu mniej więcej, gdzie dziś jest Collegium minus, ogród za Biblioteką Jag. i za Gimnazyum ś. Anny.

 Od strony frontowej, od ul. ś. Anny był szereg domków żydowskich, który się częściowo przeciągał w ulicę Jagiellońską, lecz tu już przerywały go mury i ogrodzenia, podobnie jak było i w przedłużeniu frontów ku końcowi ul. ś. Anny, naprzeciw kościoła, tam gdzie dziś Giumazyum ś. Anny i mały obok niego otwarty na ulicę dziedzińczyk należący do gmachu Biblioteki. Gdzieś na samem przecięciu ulic ś. Anny i Jagiellońskiej, nie bardzo wiadomo przy którym narożniku domów, była studnia.

 I tutaj to w samem centrum właśnie żydowstwa postanowił Władysław Jagiełło umieścić ognisko nauk i cywilizacyi w Polsce. Razem z królową Jadwigą był on odnowicielem starej upadającej fundacyi Kazimierzowskiej. I dziwny zbieg okoliczności, dziwna zamiana miejsc: żydzi ustępują nowemu uniwersytetowi swych siedzib, aby po niejakim czasie osiedlić się gromadnie na Kazimierzu i to w sąsiedztwie okolicy właśnie, gdzie był, czy miał być pierwotny uniwersytet Kazimierza W.

 Około narożnika Biblioteki Jag., w miejscu gdzie dziś sala Jagiellońska wznosi na I piętrze swe dumne mury, było kilka domów, które w końcu XIV w. często zmieniały właścicieli. Od strony ul. Jagiellońskiej był domek drewniany Lelki żydówki; sam narożnik zajmowała kamienica należąca jeszcze przed r. 1387 do Stefana „Panchirz", dziedzica dóbr Rzeszotary, zwanego też Szczepankiem  a po jego śmierci do wdowy Małgorzaty i syna jego Franciszka. Posiadali oni tu realność znaczną. Sama kamienica narożna nazwana „dużą", w r. 1394 przy sprzedaży osiągnęła cenę 200 grzywien groszy praskich, 60 grzywien monety pospolitej z dodatkiem konia który wart był 10 grzywien monety pospolitej i postawu drogocennego wówczas sukna brukselskiego. Nadto należały do Panchirzów sprzedane osobno w r. 1393 za 200 grzywien groszy praskich attynencye, zaczęte domy, rozciągające się wzdłuż ulicy ś. Anny, ku zachodowi, aż do realności żyda Josmana (na której był dom frontowy i dom tylny), a od tyłów, ku południowi, sięgające do realności zwanej „Dwór" i domków zwanych ,,Gmachi". Na tylnej części domu spadkobierców Panchirza miał zabezpieczone pretensye pieniężne, żyd Smerl, zwany też Smarlo lub Smerlinus. Zaś żyd Josman(także zwany Osman, albo Joschman), właściciel kamienicy przytykającej od zachodu, około r. 1387 pożyczywszy sąsiadom swoim Panchirzom 70 grzywien groszy praskich, również zabezpieczył je na ich domu, a w r. 1393 może w następstwie tego długu nabył od nich część attynencyj głównego domu narożnego, oraz najbliższych posiadłości, i w ogóle w sąsiedztwie swojem różne robił tranzakcye i operacye pieniężne.

Otóż wszystkie bez mała te realności przeszły w samym końcu XIV w. w posiadanie mieszczanina Piotra Girhardisdorf lub Gerhardisdorf, który wykupywał je kolejno między latami 1392-1395, działając prawdopodobnie podstawiony przez króla albo przez królowę; nie jest nawet niemożebnem, że ów Josman żyd, pożyczając na kilka z tych posiadłości pieniędzy, występował dla ułatwienia kupna w zastępstwie królewskiego swego pana, który go używał jako swego faktora, a w jednym z dokumentów nazywa wprost sługą swym wiernym. W każdym razie widocznym tu jest plan i system.

Skoro Jadwiga umierając w r. 1399 zapisała klejnoty jako fundusz na uposażenie nowego uniwersytetu musiała z swoim zamiarem nosić się przez niejeden rok przed śmiercią, i czynić niejedno do jego spełnienia przygotowanie; potwierdził to zresztą Długosz, mówiąc w opisie założenia i otwarcia uniwersytetu, że zmarła królowa o fundacyę jego z "wielkim naciskiem, usilnością i prośbą za życia się starała". I gdyby nie to, trudnoby nawet było zrozumieć, jakim cudem się stało, że zaledwie od śmierci Jadwigi minął rok i dni kilka, a już Jagiełło mógł odnowiony uniwersytet wprowadzić do nowego domu, na ten cel nabytego na ul. Ś. Anny.

 Faktem bowiem jest, że r. 1400 w dzień Św. Magdaleny (22 lipca) nowy uniwersytet został otworzony, a w dwa dni później odbyła się w nowym gmachu pierwsza prelekcya. Początkowo ograniczała się nowa szkoła jak sądzimy, do samej kamienicy narożnej. W przywileju fundacyjnym wydanym d. 26. lipca 1400 r. mówi król wyraźnie, że „tak na mieszkania profesorów jak na codzienne wspólne zebrania studentów i scholarzy uniwersyteckich przeznacza dom, który nazywano Panchirza i byt naprzód Stefana Panchirza, a który był też w posiadaniu Gersdorfa.  Gersdorf to nikt inny tylko znany nam już Gerhardsdorf. Dom ten król nazywa obecnie swoim własnym i w ogóle występuje jako jedyny fundator uniwersytetu.

 Jakim sposobem i kiedy Władysław Jagiełło nabył tę realność, dokument żaden nie opowiada. Ale nie brak śladu, że stado się to z funduszu pozostawianego przez Jadwigę. Długosz niezbyt przede oddalony od owych czasów, pisze w swojej historyi, że Jadwiga wszystkie swojo klejnoty, szaty, gotówkę i cały sprzęt królewski przeznaczyła na wsparcie dla biednych i na fundacyę Uniwersytetu,  polecając spełnienie tej woli wykonawcom testamentu, którymi mianowała Piotra (Wysza) biskupa krak. i Jaśka z Tęczyna kasztelana krakowskiego. Otóż kiedy w dniu pierwszego odczytu w uniwersytecie nowym, zapisywano do zachowanej po dziś dzień Metryki na wieczną rzeczy pamiątkę nazwiska obecnych temu aktowi dostojników; obok króla i biskupa krak. położono też nazwisko Jana z Tęczyna z dopiską, że on jest „wykonawcą testamentu czcigodnej pamięci Jadwigi królowej Polski, która pierwotnie darowiznę na rzecz uniwersytetu uczyniła”.

Uniwersytet na skromną stopę początkowo założony, stopniowo tylko rozszerzał się. Już istnieje od lat kilkunastu, a ciągle jeszcze musi sąsiadować z domostwami żydowskimi. Smerlo, co to pożyczył Panchirzom pieniądze, niebawem wszedł w posiadanie oficyny, na której tę sumę był zabezpieczył a zarazem nabył i frontowy dom Josmana. Dzieci Smerla wprawdzie przyjęty katolicyzm, ale oba domy po nim pozostałe w spadku, jeden od frontu tuż obok Kollegium z przytykającym od tyłów w stronę ulicy Gołębiej placem, i drugi od tyłu, które z prawa miały przypaść na własność królowi, znalazły się w posiadaniu Żyda Smerla . Dopiero po jego śmierci nabyli je w r. 1417 za 300 grzywien sami doktorowie uniwersytetu, aby rozszerzyć Kollegium Jagiellońskie4. W potwierdzeniu tej transakcyi król przyznaje wyraźnie, iż dotychczasowy budynek "Collegii artistarum," z powodu zwiększającego się personelu doktorów i magistrów okazuje się za szczupły i nie wystarcza na pomieszczenie mieszkań profesorskich razem i lektoryów.

Nowego rozprzestrzenienia gmach uniwersytecki doznał istotnie dopiero w r. 1439, gdy magistrowie Benedykt Hesse i Mikołaj de Brega, obaj kanonicy św. Floryana i profesorowie teologii, nabyli od Jana Sweidniczera za 44 grzywny spichlerz czy skład i plac, znajdujące się na tyłach Kollegium od strony ulicy Jagiellońskiej w pobliżu bursy, a układ zawarty w r. 1442 potwierdzonym został urzędownie. O jakiej tu bursie mowa, nie wiemy: najprawdopodobniej o zagadkowej bursie czeskiej czyli budynku, w którym nasamprzód podobno zamieszkali profesorowie filozofii sprowadzeni z Pragi, zanim mogli przenieść się do  Kollegium wielkiego. Miejsce jej bliżej określić się dzisiaj nie da. Inne bursy znane w najbliższem sąsiedztwie Kollegium założone zostały dopiero później.

Pierwsza budowa gmachu

Przez pierwszych lat kilkadziesiąt nie słyszymy o żadnej większej robocie około urządzenia i uporządkowania budynku nowej szkoły. Wszystkie staranie i wszystkie rozporządzalne fundusze obracano na uposażenie katedr uniwersyteckich i na skupowanie sąsiednich realności. Szkoła zaś mieściła się jak mogła w nabytych od prywatnych i przyłączanych domach.

 Zbiór ich nosił początkowo szumniejszą od swej skromnej powierzchowności nazwę: Collegium Serenissimi regis Vladislai", albo „Collegium artistarum", pomimo, że obok części wydziału „artium" odpowiadającego mniej więcej dzisiejszemu filozoficznemu, mieścił się też w XV w. i wydział teologów. Później nazywano go zwykle „Collegium majus" dla odróżnienia od drewnianego Kollegium mniejszego przy ul. Gołębiej, do którego w r. 1449 wydzielono część wydziału artystów.

 Kiedy wreszcie posiadłość dostatecznie się zwiększyła i w pewnej mierze zaokrągliła, nadeszła chwila, żeby pomyśleć o adaptowaniu złożonego z różnorodnych budynków gmachu do potrzeb rozwijającej się szkoły i ujednostajnieniu jego wyglądu. Stało się to w r. 1468; przedostatniego lipca zebrał się Uniwersytet w izbie wspólnych narad i uchwalono "iżby w murach, które się nowo buduje uczynić trzy oddziały, czyli trzy rzędy, jeden na lektorya, drugi i trzeci na izby" . Niezbyt jasną jest ta zapiska, lecz sumienny badacz Muczkowski wyprowadza z niej słuszny zdaje się wniosek, iż wówczas znaczna część Kollegium większego prawie całkiem nowo wystawioną została". Niestety nie posiadamy materyałów do odtworzenia sobie fizyognomii odnowionego budynku, któremu nie było, przeznaczonem przetrwać nawet jednego pokolenia. Wiemy tylko, że zawierał 7 lektoyów, których nazwy zachowały spisy lekcyj od r. 1487  mianowicie: lektoryum Arystotelesa, Sokratesa, Platona, teologów, Marona, Ptolemeusza i "prope valvam"  t. j. przy bramie.

Nieporządnie zabudowane przestrzenie posiadłości uniwersyteckiej nawiedzane dość często były przez pożary. Już w r. 1462 ogień wybuchły w klasztorze Dominikanów, którzy się alchemią bawili, rozszerzył się aż poza ulicę Gołębią i ś. Anny, i obrócił podobno w perzynę drewniane "Collegium minus" W następstwie przenieść musiano to Kollegium do murowanej bursy majętnych, której dom stojący również w pobliżu Kollegium większego, na rogu ulic Gołębiej i Jagiellońskiej, później z gruntu przebudowany w XVIII w., do dziś dnia tę nowszą nazwę zachował.

   W ciągu najbliższych kilku dziesiątków lat od owej pierwszej przebudowy  zmieniło się znów niemało otoczenie uniwersyteckiego gmachu, i to na korzyść. Przez caty wiek XV wyciskano żydów z dawnego ich gniazda, lecz akcya tu szła powoli i w drugiej jeszcze połowie wieku posiadali oni tu dosyć własności, nie przestawali kupić się w tej okolicy, nawet jak wiemy w samem najbliższem otaczaniu Kollegium Jagiellońskiego mieli swoje główne centrum wyznaniowe i gminne.  Stanowczy cios przewadze żydowskiej w tej części miasta zadała dopiero transakcya r. 1469, która była zarazem widomym znakiem zupełnego wyparcia ztąd innowierców. Oto dwaj bracia Długosze, Jan starszy i Jan młodszy, kanonicy katedralni krakowscy, nabyli od starszyzny gminy żydowskiej" na własność znajdujące się na tyłach Kollegium Jagiellońskiego dwie synagogi, starą i nową, wraz ze szpitalami i cmętarzami żydowskiemi, w wartości szacunkowej 200 kóp groszy szerokich praskich, a w zamian za to żydom oddali dom i plac z wystawioną świeżo synagogą za kościołem ś. Szczepana", przy ul. wówczas zwanej "Spyglarska", która w następstwie starą nazwę zmieniła na miano ul. Żydowskiej, i tę drugą dopiero za naszej pamięci utraciła, aby razem z przedłużeniem swem ku kościołowi ś, Tomasza, od tego świętego nazwanie swe otrzymać.

 Transakcya Długoszów z żydami odbyła się 20 stycznia, a już 28 lutego Uniwersytet nabywa plac na tyłach Kollegium artystów ,,gdzie niegdyś znajdowała się synagoga i szpitale żydowskie". Stało się to w ten sposób, że bracia Długoszowie, place te sprzedali Kapitule katedry krak. w cenie 600 grzywien, ta zaś odstąpiła je uniwersytetowi w drodze zamiany za bursę "pisarum" czyli „grochową" przy ul. Grodzkiej czyli Kanoniczej", która w ten sposób powróciła na własność kapituły. (Ulica Grodzka pierwotnie łączyła się bezpośrednio z dzisiejszą Kanoniczą, jest to więc stwierdzenie, że bursa z ulicy Grodzkiej przechodziła na Kanoniczą).

Uniwersytet od zachodniej ściany przez jakiś czas jeszcze z prywatnymi właścicielami sąsiadując, wydaje się być sam jeden panem placów położonych na tyłach Kollegium większego. W najbliższym czasie staje tutaj nawet nowy budynek „Bursa niemiecka”. Założoną była w r. 1483 jako fundacya, której początkowo oddano przeznaczony przez Uniwersytet dla Węgrów. Po kilkakrotnych przenosinach do różnych burs i kollegiów, Jan z Głogowa wystawił dla niej około r. 1488 dom drewniany, nazwany „bursa nova”, tuż obok tylnych gmachów Kollegium artystów .

W r. 1492 pożar wybuchły koło bramy Szewskiej zniweczył „wszystkie domy dokoła kościoła Ś. Anny z kollegium artystów większem i zegarem nowo przerobionym”. Przypuścić łatwo, że obrócił w perzynę różne drewniane attynencye tej posiadłości. Co do samego Kolegium większego, są poszlaki, że ucierpiała od niego głównie część korpusu głównego zwrócona ku ogrodowi czyli „skrzydło południowe” . Zdawałoby się, że nie uszkodził zbytecznie lektoryów znajdujących się zapewne w izbach sklepionych, skoro wykłady w nich odbywały się bez przerwy dalej .

Tak tedy pożarowi 1492 r. zawdzięczamy, że Kraków szczycić się może jedną ze swoich głównych ozdób, jednym z klejnotów późnogotyckiej świeckiej architektury na Polskę całą. Restauracya nie objęła wówczas całego gmachu, ale z części wówczas przebudowanych rozwinął się ów styl architektoniczny, w którym się dziś całość budowli, w naszym już wieku uzupełniona i dokończona, przedstawia.

Praca około przebudowy trwała lat kilka; przynajmniej w dwóch zamkniętych lektoryach wykłady rozpoczęły się na nowo dopiero w r. 1497. Innych bliższych szczegółów brak, nie jest wiadomo wiele roboty kosztowały, ani jak się nazywali architekci i kamieniarze przy tem zajęci. Mimo tego nie brak nam materyału do odtworzenia sobie obrazu tej przebudowy; z drobnemi tylko modyfikacyami budynek w postaci jaką mu wówczas nadano przetrwał do połowy blisko XIX wieku, a w głównych liniach nawet do obecnych czasów. Restauracya owa objęła bowiem narożnik czyli skrzydło w którem mieści się sala Jagiellońska, część frontu od ul. ś Anny, skrzydło od ul. Jagiellońskiej z t. zw. „stuba communis" i wykuszem, charakterystyczne szczyty zazębione, i całe niemal podwórze z wyjątkiem części najbliższej gimnazyum ś. Anny. Jej dziełem są dolne krużganki z rzeźbionymi słupami ciosowymi i z ostrołukowemi arkadami i krzyształowemi sklepionkami, jej dziełem balustrady pierwszego piętra i liczne późnogotyckie ozdobne odrzwia i obramienia okien fasady wnętrza na obu piętrach, jej dziełem piękny, rzeźbą okryty oszklony ganeczek drugiego piętra, i dachy spadziste i okap sterczący nad krużgankami.

Ta restauracya, choć niezupełna, nadała budynkowi jego piękną i charakterystyczną fizyonomię i zakreśliła rysy, których dopełnieniem jedynie były roboty w najnowszych już czasach przeprowadzone. Na podstawie starych planów i widoków zachowanych z przed ostatniej restauracyi można sobie odtworzyć postać budynku, mało tylko dodatkami XVII w. zmienionego, którą jeszcze niejeden z nas pamięta z lat swej młodości.

Następne blisko 3 wieki mało przyniosły zmian w gmachu Kolegium większego. Zmiany niektóre co do najbliższego otoczenia i sąsiedztwa zaszły jeszcze w czasie restauracyi Kolegium i w pierwszej połowie XVIw. I tak w r 1496 król Jan Olbracht kupiwszy od Mikołaja Zatorskiego plac niewielki z domem drewnianym, naprzeciw kościoła ś. Anny, przyległy Uniwersytetowi, przyłączył go i wcielił do Kollegium, dla rozprzestrzenienia tegoż.

W r. 1511 znowu Bernard Goldschloer sprzedał Uniwersytetowi za 100 złotych dom swój drewniany na ul. ś Anny przy domu: kollegium większego stojący, a w r. 1537 Zygmunt I uwalniając tę nową posiadłość od podatku szos zwanego, już tylko nazywa ją placem kupionym od Goltislagera. leżącym pomiędzy domem Kollegium większego w stronę kościoła ś. Anny, a domem niegdyś Ciołków. Na placu pustym powstała XVI w. na czas pewien ulica zwana „Kollegiacką” i dzieląca posiadłości Uniwersytetu od leżących dalej domów prywatnych. Dom Ciołków w r. 1572 przeszedł na własność Jana Trzycieskiego, słynnego z humanistycznego wykształcenia i jednego z przywódców ruchu heretyckiego w Krakowie, a ojca poety Jędrzeja Trzycieskiego; i wtedy stanął na tyłach tej realności browar na którym długo widzieć można było wypisaną datę 1581 r. Było tu właściwie kilka zabudowań, częściowo drewnianych, i jedna kamienica z izbami sklepionemi. Kamienicę zapewne frontową w r. 1607 posiadał Jan Zagórowski ożeniony z Agnieszką Trzecieszczanką, dwa zaś domy drewniane i browar nabyte zostały jeszcze w r. 1600 od Anny Miroszowej, córki Jana i Małgorzaty Trzycieskich przez Seweryna Białaczewskiego. Domy drewniane szacowane były w r. 1607 na 1000 złotych. Browar przeszedł na własność panów kollegiatów Kollegium większego, którzy tu w XVII w. piwo warzyli. Od r. 1609 czytamy już o browarze „kollegiackim. Zaś domy mieszkalne nabył w r. 1608 X. Adam Romer Stężycki, zwany krótko X. Stężycą, kanonik ś. Anny a potem kolejno proboszcz ś. Floryana i ś. Mikołaja oraz prof. w „classes”, (czyli gimnazymm Nowodworskiem), po którego śmierci, na mocy zapisu jego, cała posiadłość dostała się w r. 1621 Kollegium większemu. Do tej posiadłości przytykała jako ostatnia w szeregu narożna kamienica, którą jeszcze w r. 1570 Uniwersytet nabył od wdowy po Stanisławie Gołym i która stykała się z dziedzińcem „bursy nowej” czyli niemieckiej, Głogowczyka fundacyi, leżącej w tyle Kollegium Jag.

Tym sposobem ostatecznie Uniwersytet stał się wyłącznym właścicielem całej przestrzeni ograniczonej dzisiejszemi ulicami ś. Anny, Jagiellońską, Gołębią i plantacyami. Niebawem jednak dobrowolnie ją znów uszczuplił, wszelakoż na cele także naukowe. R. 1686, zapewne na życzenie króla Władysława, uchwalono na budowę mającej się wznieść nowej szkoły średniej, późniejszego gimnazyum Władysławsko-Nowodworskiego odstąpić obadwa te ostatnie domy naprzeciw kościoła ś. Anny, tudzież graniczącą z niemi kamienicę i browar.

I w attynencyach na tyłach Kollegium większego zachodziły w tych czasach niejakie zmiany. „Bursa nova” dla Niemców, wystawiona z drzewa przez Głogowczyka około r. 1488, pogorzała w pożarze r. 1523, a odbudowana także z drzewa i w r. 1557 oddana na użytek Węgrom, po zwinięciu ich własnej bursy na ul. Brackiej, przez Szwedów w r. 1655 znowu spaloną została i to tak doszczętnie, że został tylko plac pusty po niej, który w r. 1668 objęto obmurowaniem Kollegium większego.

Sam budynek Kollegium większego zapewne w czasie najazdu szwedzkiego w XVII w. także ucierpieć musiał, przynajmniej zachowała się jakaś niejasna wiadomość o splondrowaniu przez nich biblioteki. Nie jest nieprawdopodobnem, że potem przedsięwzięto niejakie odnowienie gmachu, z którego to czasu pochodziły barokowe ozdoby drzwi wychodzących na wschodni krużganek I piętra, widoczne na starych widokach dziedzińca, oraz brama wchodowa główna od ul. ś. Anny, rozebrana dopiero niedawno w czasie ostatniej restauracyi budynku.