Opis gmachu biblioteki



Opis gmachu biblioteki

Od samego założenia Uniwersytetu posiadali magistrowie i doktorowie kilka małych zbiorów książek porozrzucanych po różnych kollegiach i bursach. Dwa z nich zasobniejsze znajdowały się już w r. 1407 w Kollegium większem: były to: libraria theologorum i i libraria artistarum, każda z nich umieszczana osobno, teologów w celi na ll-giem_ piętrze, artystów na pierwszem. Profesorowie, umierając, często zapisywali swoje zbiory Uniwersytetowi. Jeden z większych takich zapisów uczynił w r. 1439 X. Mikołaj z Kozłowa, z którego daru wzbogacił się Uniwersytet o zbiór rękopisów teologicznych wartości 1000 grzywien.

W końcu XV w. było już ciasno książkom zebranym i odczuwano niedogodność z ich rozrzucenia. Są ślady, że wtedy powstała myśl, zespolenia głównej przynajmniej ich części, do Collegium majus prawnie należącej w jedno, i o urządzeniu czytelni publicznej, przystępniej dla scholarów i uczonych. Pierwszy impuls do rozpoczęcia budowy osobnego na bibliotekę skrzydła dał X. Tomasz Obiedziński profesor teologii i „kollegiat większy”, który w r. 1515 „pro libraria in Collegio fundanda” ofiarował 60 zł. Dziwnym trafem podobnie jak owego: Gerhardsdorfa, co to pierwszy dom sprzedał na umieszczenie Uniwersytetu, tak i Obiedzińskiego wkrótce smutny los dosięgnął. Byt on kantorem płockim i na dłuższy czas wydalił się z Krakowa zapewne dla innych zajęć swoich. Gdy pomimo wezwania do powrotu dla pilnowania obowiązków profesorskich, po niejakich pertraktacyach zaproponował zastępcę, któremu sam chciał powierzyć swoje czynności, Uniwersytet oparł się temu, mając sam tylko prawo mianowania profesorów i kollegiatów, i zaniedbującego obowiązku profesora złożył z urzędu a król Zygmunt I w r. 1518 decyzyę te zatwierdził. Tak więc zasłużonemu około biblioteki i Kollegium Obiedzińskiemu ta jedna została nagroda, że salę biblioteczną i całe skrzydło budynku dostawione w XVI w. z jego nazwiskiem na wieczne czasy tradycya związała. Skrzydło to nowe, w stylu jeszcze późnogotyckim zbudowane, wznosi się od ogrodu wzdłuż części południowego ramienia starego gmachu i przytykając do dawnej ściany zewnętrznej, dochodzi aż do narożnika od ul. Jagiellońskiej. Część zaś zachodnia nowej budowy, załamując się pod kątem prostym., wbudowaną została w lukę istniejącą między skrzydłem wschodniem Kollegium, a skrzydem południowem. tak że tutaj sala Obiedzińskiego doszła aż do krużganku wewnętrznego podwórza. Jak ta część Kollegium wyglądała przed dostawieniem sali „węglastej”, nie mamy dokładnego wyobrażenia. Parter przynajmniej częściowo, musiał już istnieć dawniej.

Obiedziński nie jest więc fundatorem, lecz jedynie stał się inicyatorem przedsięwzięcia zbiorowego, odkładając na nie grosz pierwszy chociaż niedostateczny. Niezwłocznie zabrano się do budowy, na której prowadzenie dalsze popłynęły od profesorów nieraz znaczniejsze ofiary. Jednym z większych dobrodziejów stał się w 6 lat później historyk X. Maciej Miechowita, doktor medycyny i kanonik krak. który już i przedtem przyczyni się niemało do uposażenia Uniwersytetu. Już w r. 1505 ufundował drugą kollegiaturę medycyny. To jest pewnem, że przed samą śmiercią zrobił piękną dla Uniwersytetu fundacyę. Oto w r. 1522 złożył 100 zł na kontynuowanie budowy biblioteki Kollegium większego artystów i 130 zł. na wielki zegar i przyrządy zegarowe dla tegoż Kollegium, nie mówiąc już o tem, że niemałym dochodem uposażył kollegiaturę astrologii na tymże Uniwersytecie.

Budowa składkowym groszem prowadzona ciągnęła się długo. Pierwszy ślad, że nowy gmach jako rzecz podziwu godną dostojnym gościom pokazywane, spotykamy pod r. 1553. W ogłoszonym obecnie drukiem „Liber diligentiarium", gdzie na pustych kartach zapisywano niektóre ważniejsze zdarzenia znajdujemy notatkę Mikołaja z Szadka prof. teologii, iż w tym roku Zygmunt August będąc obecnym na uroczystym doktoracie z teologii trzech wybitnych mężów, uproszony udał się na zwiedzenie budynku i oprowadzony przez piszącego owe słowa, oglądał lektoryum teologii, a potem obchodził bibliotekę, przeglądał mnogość książek i przyrządy astrologiczne i oświadczył: „od dawna pragnąłem  widzieć te rzeczy, których chociaż sława do mnie doszła, lecz teraz z radością własnemi oczami się o nich przekonywam". W dziesięć lat później przybył w te mury Commendoni, nuncyusz papieski i znowu zapisano, że pilnie przejrzawszy bibliotekę publiczną  z rozkoszą wychwalał strukturę Kollegium . I później jeszcze nieraz wobec dostojnych gości szczycono się biblioteką , jak np w r. 1584 prowadząc do niej królowę Annę.

 

Jak przedstawiał się gmach biblioteki po przebudowie częściowej z końca XV wieku i po dostawieniu wkrótce potem skrzydła ze salą Obiedzińskiego? Na te pytanie bezpośredniej odpowiedzi nie mamy nie posiadające z owych czasów ani planu ani widoku budynku Lecz nie brak nam materyałów późniejszych, z których możemy sobie odpowiedź tę skonstruować. Gmach, aż do ostatniej w XIX w. przedsięwziętej, gruntownej restauracyi, zachował w głównych rysach postać, którą mu nadała przebudowa w ostatnim dziesiątku lat XV w i  której zamianę niezbyt wiele nawet wpłynęło dostawienie w pierwszej połowie XVI w. sali Obiedzińskiego. Zresztą ta restauracya ostatnia zatraciła w prawdzie niejeden drobny szczegół i zmniejszyła zapewne powagę wrażenia, jakie wywierała (zniszczona dziś) patyna starożytności, przenosząca widza niemal w średnie jeszcze wieki — lecz ani stylu ani ogólnej fizyognamii całości nie zmieniła. Z tego co dziś jeszcze widzimy, przy pomocy dawniejszych rysunków i planów, możemy z dość daleka idącą dokładnością odtworzyć postać budynku z przed półczwarta wieku.

Najstarszy widok jaki posiadamy znajduje się w pochodzącym z XVII w. rękopiśmie Archiwum Uniwersyteckiego. Jest to niewielki rysunek konturowy piórem robiony. Przedstawia on w sposób szkicowy z lotu ptaka cały kompleks budynków uniwersyteckich zawartych między trzema ulicami, a ówczesnym murem miejskim obecnie plantacyami. W głębi na lewo wznosi się uwieńczone attyką z krenelażami „Collegium minus", od frontu na prawo podwójny. dziedzińcem rozdzielony korpus gimnazyum ś. Anny: na pierwszym planie me lewo„Kollegium większe” widziane od narożnika ul. Ś. Anny i Jagiellońskiej. Rysunek nie jest ściśle dokładny, nie zaznacza np. dachu sali Obiedzińskiego. Natomiast wcale wiernie kreśli widok szczytów zazęobionych oraz dachów, które wznosiły się całkiem oddzielnie nad każdem ze skrzydeł z 4 bloków zamykających dziedziniec, nie łącząc się wcale grzbietami ze sobą. Fasada frontowa od ul. Ś Anny odrysowaną jest stosunkowo najszczegółowiej, co tem jest dla nas ważniejsze, iż nie posiadamy żadnego lepszego jej widoku.

 
Widok gmachu biblioteki Jag. i jego sąsiedztwa w XVII wieku

Według tego więc widoku, jakkolwiek gmach stanowił zamkniętą całość: czworobok, budynków otaczających dziedziniec i przykrytych symetrycznymi dachami, które je niejako kładły pod jeden strychulec - fasada główna od ul. Ś Anny nie była bynajmniej jednolita.  Narożnik dochodzący do ul. Jagiellońskiej posiadał parter i jedno piętro o kilku wielkich oknach nadających budynkowi cechę monumentalną. Ale już zaraz obok niego na prawo od bramy wchodowej widzimy, zamiast tego podziału, parter i 2 piętra, a nadto co kilka okien zmienia się kształt i poziom otworów okiennych tak, że na oko można rozróżnić dwa jeżeli nie trzy niewielkie domy mieszkalne pospolite, każdy w odrębnej faradzie. Tak jeszcze wyglądała ta strona do r. 1864. Wszystkie te połączone fasady były tynkowane, nawet monumentalny narożnik ob strony ul. Jagiellońskiej, stawiamy z materyału niejednostajnego przeważnie z kamienie łamanego.

Co do fasady bocznej, od ul. Jagiellońskiej jest ona na tym widoczku w skróceniu zbyt pobieżnie i niedostatecznie zaznaczona. Lecz jako malowniczą rysowano i zdejmowano ją nieraz szczegółowiej. zwłaszcza przed samą restauracyą. Poniżej jeden z takich widoków. Przedewszystkiem widzimy na szkicu, że fasadzie tej, jakkolwiek równie jak główna frontowa niejednolitej, wartość monumentalniejszą nadają dwa szczyty zazębione, (na jednym zęby mają jeszcze reszty kamiennych pinakli czyli sterczyn rzeźbionych) i ostrołukowymi wnękami urozmaicone, zakończające od tej strony dachy, jeden nad korpusem głównym, drugi nad skrzydłem tylnem południowem, równoległem do pierwszego. Odpowiadają one częściom fasady najbardziej zajmującym i charakterystycznym. Te dwa szczyty i dwie pod niemi ściany pochodzą niewątpliwie z przebudowy gmachu w ostatnich latach XV w. Jej dziełem było wielkie okno przy samym narożniku i skośnej szkarpie ciosowej; należy ona do sali Jagiellońskiej, czyli lektoryum teologów, która ma jeszcze 3 podobne okna od ul. ś. Anny, a miała jedno pomiędzy dwoma równie bogato architektoniczną rzeźbą przyozdobionemi odrzwiami wejść ze strony galeryi podwórzowej I piętra. Boczny ryzalit korpusu głównego był tynkowany podobnie jak strona frontowa od ul. ś. Anny. Widzimy, że obok połowy tego ryzalitu przerobionej wówczas na jednopiętrową , pozostała druga połowa z parterem i dwomapiętrami. Okazują to trzy mniejsze okna, jedno ponad drugiem. Na lewo przylega do tego ryzalitu spory dom mieszkalny dwupiętrowy. Widocznie złożony on jest z dwóch domów jednym nakrytych dachem i mających jedną bramę. Brama ostrołukowa i większość prostokątnych okien mają gotyckie kamienne obramienia. Okna na parterze i 1 piętrze opatrzone są kratami. W domku mniejszym z bramą, dwa okna pierwszego piętra mają oprawy późniejsze barokowe. Dwa miejsca fasady obwiedzione kropkami i opatrzone notatką: wapno, gips — wskazują, ze reszta fasady była zapewne z cegły nietynkowanej, co zaznacza też szrafirowanie dwóch kawałków ściany drugiego piętra.

Dalej na lewo pod drugim szczytem zazębionym jest znowu część gmachu pochodząca z końca średniowiecza. Świadczą o tem gotyckie oprawy kamienne 4 okien drugiego piętra i charakterystyczny erker czyli wykusz.U dołu na środku herb rektorski, skrzyżowane berła, jest przydatkiem jeszcze późniejszym; rysownik zrobił go za małym, jeżelito ten sam, który  dziś razem z poprzedniemi umieszczono w podwórzu nad północnym krużgankiem.

 
Widok biblioteki Jag. od strony ul. Jagiellońskiej w latach 1836-1843
(rys. J. Zubrzyckiego ze szkiców J. Brodowskiego)

Wiemy także dość dokładnie jak wyglądał dziedziniec Kollegium większego, opisywany przez podróżnych. Prezentowany niżej rysunek jest reprodukcyą akwarelli Józefa Richtera z r. 1812 i przedstawia widok wschodnio-północnego narożnika dziedzińca, w pobliżu sali Jagiellońskiej, która była zawiązkiem całego gmachu, i wzorem dla dalszej jego przebudowy, tak w średniowieczu jak i w nowszych czasach.


Widok dziedzińca, narożnik wschodnio-północny. Rys. Józefa Richtera z 1812 roku

Punkt widzenia obrany jest z przeciwległej strony dolnego krużganku, mniej więcej pod teraźniejszem na I piętrze wejściem do czytelni. Widok był dość różny od dzisiejszego. Schody na I piętro przerywające rytm arkad gotyckich, znajdowały się zaraz na lewo od głównego wejścia w dziedziniec i prowadziły prosto do lektoryum teologów czyli sali Jagiellońskiej. Ponad schodami wychodziło na dziedziniec wielkie późnogotyckie okno, w rodzaju okien wielkich, które są od strony ulicy, a bok niego drugie gotyckie drzwi prowadzące do tejże sali; służyły one dla komunikacyi z zachodnią częścią przerwanego w tem miejscu krużganku. Ściana podwórzowa skrzydła wschodniego wychodzącego frontem na ul. Jagiellońską, w ogólności mało zmieniona, miała tylko znacznie więcej otworów. Kilkoro drzwi ostrołukowych, barokowemi gipsaturami w późniejszym czasie zeszpeconych, dawało przystęp do szeregu znajdujących się tu mieszkań. Odpowiadały im mieszkania II piętra, z okienkami wychodzącemi też na dziedziniec; przystęp stanowiły tutaj istniejące do dziś dnia schodki z murowanym ozdobnymi oknami, balkonikiem na konsolach.

Poniższa reprodukcja, będąca podobizną rysunku podobno Brodowskiego, przechowanego w zbiorach prezydenta miasta p. Friedleina, daje nam obraz, który wchodzącemu w dziedziniec ukazywał się na wprost. Jest to ściana południowego skrzydła. Na dole między ostrołukowemi arkadami widzimy różne obramienia drzwi i okien; z motywami gotyckiemi przeplatają się renesansowe, zapewne pochodzące z czasów przybudowy Obiedzińskiego. Z tej sali wychodzą na I piętrze dwa duże okna zakratowane w oprawach kamiennych i drzwi późnogotyckie. Było to od pierwszej połowy XVI w. główne wejście do librarii, a raczej do publicznej czytelni, jako sali wstępnej do biblioteki wówczas nowo wybudowanej. Przybrano je zapewne w XVIII w. w barokowe gipsatury i kartusze, a na konsolach znajdował się płaskim lukiem zasklepiony rodzaj tabernakułu, z okienkiem w środku. Mieścił on rzeźbiarską grupę złożoną z dwóch postaci siedzących, z których jedna wydaje się być królem, a druga w todze i birecie może przedstawiała ś. Jana Kantego. Dalsze na prawo drzwi, dziś skasowane, i obok nich okno też przybrane były gipsaturami barokowemi. Schodki i ganeczek w narożniku na lewo stanowiły przystęp po drugiego piętra ponad „stuba communis.

 
Narożnik i strona południowa przed restauracyą

Parapet krużganku I piętra był pełny, w części płasko w kamieniu rzeźbiony we wzór późnogotycki. Dźwigał on słupy w późniejszym czasie dodane, wysokie drewniane, roboty prostej ciesielskiej, na nich wspierał się występ dachu nad krużgankiem.

Czwartej zachodniej strony krużganku posiadamy widok malowany olejno przez prof. Łuszczkiewieza. Z niego i z zachowanych planów wiemy, że były tu nad parterem dwa piętra mieszkań z oknami wychodzącemi z I piętra na dziedziniec główny, z II także na podwórko obok gimnazyum ś. Anny. W poziomie I piętra biegł dalszy ciąg galeryi na arkadach, z załamanym występem w narożniku, który jest i dziś jeszcze, tylko nowo przebudowany; osłaniał go osobno występujący daszek.  Galeryę przerywały drugie schody na I piętro, prowadzone w linii prostej, podobnie jak schody pierwsze przy sali Jagiellońskiej.

Opis podwórza nie byłby zupełny, gdyby pominąć studnię, znajdującą się aż do roku przeszłego na jego środku. Słynną ona była z dobrej wody już przed paruset, laty. Obecnie ustąpiła miejsca posągowi Kopernika.

Rozkład dawnego wnętrza budynku uwidaczniają plany z przed ostatniej restauracyi zachowane w archiwum starostwa. Pomiarowe te zdjęcia dokonane były przez nieznanego technika rządowego, może na podstawie starych pomiarów około r. 1839.


Rzut przyziemia czyli parteru


Rzut poziomy I piętra


Rzut poziomy II piętra


Przekrój pionowy od północy ku południowi

Wiadomo, że organizacya Kolegium profesorskiego była niemal klasztorną. Kollegiaci żyli w celibacie, byli przeważnie księżmi. Pożycie ich było wspólne, choć mieszkania mieli osobne. To też i gmach uniwersytecki wyglądał jak klasztor. Cztery jego skrzydła zamykały prostokątny wirydarz czy podworzeć ze studnią w środku. W miejscu dzisiejszych wielkich sal bibliotecznych budynki te częścią dwu częścią jednopiętrowe, choć mniej więcej równej całkowitej wysokości, zawierały labirynt izb i sal różnych wymiarów i na najrozmaitszych poziomach. Rozkład ich był odpowiedni do programu średniowiecznego Kollegium uniwersyteckiego, który jak już wiemy z uchwały 1468 r. zależał na rozdziale części budowy przeznaczonej na wykłady i zgromadzenia słuchaczy, od mieszkań profesorów i sal ich zebrań.

Sale wykładowe, „lektorya", znajdowały się z początku wszystkie na dole. Każda miała swoją nazwę, jak wskazywały napisy nad wejściami, z których trzy jeszcze oryginalne, z końca XV w. zachowały się były do r. 1842. Na planie z r. 1839 (powiększ rzut poziomy parteru), zanotowano ich więcej, może już nie tak autentycznych średniowiecznych. Jak były rozłożone, nie jest dobrze wiadomo.  Zostawiliśmy nazwy sal dopisane na planie, gdyż można przypuścić, że notatki architekta opierały się na jakichś pozytywnych wiadomościach, jakkolwiek nie wszystkie zgodne są z wiadomościami, jakie znajdujemy o tem gdzie indziej. Co prawda opisy gmachu różnią się też co do tych szczegółów między sobą. Na to zgadzają się wszyscy, że lektorya Arystotelesa, Sokratesa, Platona, Marona, Ptolomeusza i „prope valvam*", a niewątpliwie i te, które później noszą nazwę Galena i Hipokratesa, znajdowały się na parterze. Te służyły dla artystów czyli filozofów. Jeżeli nie jest mylną notatka zrobiona na planie, lectorium teologów początkowo było też na dole w sklepionej sali narożnej od ul. Ś. Anny i Jagiellońskiej czyli właśnie w części najstarszej Kollegium, od której rozpoczęła się przebudowa XV w. Od r. 1537 jednak zaczęto tę salę dolną nazywać L. Galeni, a lektoryum teologów przeniesiono nad nią na I piętro. Faktem jest, że od XVI w. we wszystkich wzmiankach i opisach jest mowa o lektoryum teologów na I piętrze.

Resztę parteru zajmowały mniejsze izby, mieszkania zdaje się głównie dla służby. Obok głównego wejścia, po prawej ręce istniała już od dawna mała kapliczka wbudowana w izbę, na planie nazwaną L. Maronis. W części południowej przechodziły na wylot gmachu dwa korytarze, stanowiące dostęp do ogrodu i attynencyj, jeden długi i dość szeroki naprzeciw „Coll. minus”, drugi krótszy i bardzo wązki wychodził na dziedzińczyk gospodarski z drewnianemi przybudówkami i schodami dla służby.

Na I piętrze  w narożniku stanowiącym zawiązek Kollegium było od pierwszej połowy XVI w. lektoryum teologów. Przebudowane w końcu XV w. miało wysokość dwupiętrową, a w stronę ul. ś. Anny rozciągało się aż ponad sień dawnego wejścia. Jako największa w całem Kollegium służyła ta podłużnie prostokątna sala do wszystkich publicznych zebrań, tu odbywały się doktoraty, promocye i uroczystości. Tylko tłumne dysputy teologów urządzano niekiedy w podwórzu. Na drugim końcu skrzydła wschodniego była równie od przebudowy dokonanej w XV w. Druga wielka sala kwadratowa. Ta należała już niejako do klauzury. Była to „stuba communis” czyli miejsce wyboru rektora i wogóle zgromadzeń kollegiatów, którzy tu jak zakonnicy w refektarzu jadali wspólnie obiad; w wystającym na ulicę wykuszu siadywał lektor na podwyższeniu. Sala była wyższą od sąsiednich mieszkań, lecz nad nią mieściło się nizkie drugie pięterko. W sali tej w r. 1584 akademicy podejmowali uroczyście królowę Annę Jagiellonkę.

Od XVI w. przybyła w jej sąsiedztwie olbrzymia gotyckiem sklepieniem na żebrach nakryta „libraria”  Obiedzińskiego, złożona właściwie z dwóch podłużnych sal pod kątem prostym połączonych i obejmujących dwa boki kwadratu „stuby communis" Sala pierwsza z wejściem ozdobnem od strony dziedzińca służyła za czytelnię, sala druga od tylu była biblioteką. Wysokością sięgała przez dwa piętra.

Na pierwszem piętrze jeszcze znajdowało się oratoryum pod wezwaniem ś. Leonarda. Gdzie się mieściło, nie jest nam ściśle wiadomem. Zdaje się, że urządzono je w późniejszych już czasach, w części „Stuba Communis”. W tylnem skrzydle też na I piętrze były izby gospodarskie i kuchnie. W części stanowiącej w głębi otwartego na ulicę dziedzińczyka połączenie z ginmazyum Ś. Anny była większa izba o dwóch narożnikach ściętych, nadkryta rodzajem kopuły ośmiobocznej. Resztę I piętra zajmowały mieszkania profesorów. Połączenie tych wszystkich mieszkań i sal na piętrze stanowi obiegająca 4 ściany podwórza galerya otwarta, wsparta na rzeźbionych słupach kamiennych i arkadach o profilach gotyckich; są tam pomieszane arkady szersze i węższe, łuki ostre i pełne, ta niejednostajność razem z nieregularnością samego kształtu dziedzińca wskazuje, że galerya nie cała naraz powstała. Początki jej sięgają przebudowy po pożarze w r. 1492. Niektóre partye dodano w XVI w., oczem świadczyły do niedawna choćby tylko różnice w traktowaniu parapetu I piętra.

Parapet ten miał partye ozdobione płaskorzeźbionym późnogotyckim nieprzeźroczym ornamentem, podczas gdy w narożniku na lewo i wzdłuż sąsiedniej ściany wschodniej już tylko wyraźnie jest nizkim murkiem, z gzemsem górnym i podziałem na obramione prostokąty. Pod gankiem utworzył się nizki i dość wązki ale piękny arkadowy  krużganek parterowy, od góry zamknięty misternem krzyształowem sklepieniem. Przerywały go w dwóch miejscach schody otwarte prowadzące jedne zaraz obok wejścia głównego wprost do lektoryum teologów czyli auli uniwersyteckiej, a drugie wzdłuż skrzydła zachodniego ku tylnym południowym gmachom.

Galerya I piętra sprowadzała niejako do jednego mianownika różne poziomy niejednostajnych starych domów, okalających dziedziniec, i razem z kolumnadą parteru nadawała mu  piętno monumentalnej całości. Drobne różnice poziomów  wyrównywały tu podobnie jak na parterze stopnie i schodki, które w kilku miejscach na planie zaznaczono. Jedne były zewnętrzne, drugie kryły się wewnątrz sionek i izb. Inaczej z drugiem piętrem. To nie otaczało nieprzerwanym ciągiem całego dziedzińca, a różnice poziomu w różnych stronach gmachu były bardzo znaczne. Nie budowano też drugiej kondygnacyi galeryi, lecz poprzestano na osobnych schodach prowadzących do rozdzielonych na kilka partyj izb drugiego piętra. Malownicze schody zewnętrzne z ganeczkami w dwóch końcach ściany wschodniej, w narożnikach dziedzińca, pozostały do dnia dzisiejszego, choć zniesiono zarówno II pięterko nad wysoką „Stuba communis, jak i niżej odeń położone II piętro nad resztą traktu wschodniego. Nie wiemy czy słusznie twierdzi Łepkowski że jeden tych ganeczków służył do obwoływania zawiadomień i godzin prelekcyj.

Prócz schodów otwartych, były jeszcze w różnych częściach gmachu schody wewnętrzne ułatwiające przystęp z I piętra na drugie. Drugie piętro było zajęte na mieszkania profesorów, podobnie jak część pierwszego piętra. Historyk Uniwersytetu w pierwszej połowię XVIII w. pisze, że Kollegium większe prócz  lektoryów i bibliotecznej sali „zamyka w sobie 19 rezydencyj dla profesorów, tak in sacra facultate, jako filozofii i matematyki uczących”.

Gdzie był ów zegar kollegiacki, który spalił się w XV w., a na którego sprawienie w XVI w. Miechowita przeznaczył Fundusz — nie umielibyśmy powiedzieć.

 Ostatnia restauracya gmachu w XIX wieku

Reforma Kołłątaja w przedostatnim dziesiątku XVIII w. zeświecczyła dotychczasowe grono duchownych przeważnie i niemal zakonne życie prowadzących kollegiatów. Wspólne pożycie pod jednym dachem nie miało racyi ani celu. Także i lektorya wobec zmienionych teraz warunków i potrzeb okazały się niedostateczne. W r. 1791 zaczęto stawiać naprzeciw Kollegium większego nowe Kollegium fizyczne, którego budowa wprawdzie ostatecznie dopiero w r. 1839 była zamkniętą lecz już wcześniej do części jego wykończonych poprzenoszono lektorya ze starego Jagiellońskiego gmachu. W początku naszego wieku opustoszał budynek ten przez 400 lat wysłużony Uniwersytetowi.

Już od dłuższego czasu był on zaniedbany. Niepokoje czasów rozbiorowych, skurczenie majątku uniwersyteckiego i ustawiczne zmiany rządu niedozwalały nakładów czynić na poprawy, których ciągle wymagała niejednolita jego budowa. Skrzydło południowe, wzniesione podobna w r. 1468, o lichych fundamentach, jeszcze w r. 1490 przyporami podeprzeć okazała się potrzeba. W XVIII w. walące się belki i podsiebitki dachów występujących szeroko w dziedziniec musiano podeprzeć tymi niezgrabnymi drągami pionowymi, stojącymi na parapecie galeryi I piętra, które tak dziwnie uderzają oko na starych widokach dziedzińca (zobacz "Widok dziedzińca, narożnik wschodnio-północny. Rys. Józefa Richtera z 1812 roku"), i które dotrwały do ostatniej restauracyi. Niektórych rysowników zmysł estetyczny raziły one do tego stopnia, że je radzi opuszczali nawet, jak np. o na litografii wydanej z rysunku J. N. Głowackiego z r. 1836.

Rządowi austryackiemu trzeba przyznać pierwsza myśl użycia Kollegium wyłącznie na bibliotekę uniwersytecką. Powstał wówczas zamiar przebudowy gmiachu, przyczem miano całe 1 piętro zamienić na szereg wielkich wysokich sal w  liczbie 9. Było to niedługo po zajęciu Krakowa w r. 1796.

Wówczas to kazano zrobić pomiary i zdjęcia rysunkowe, a także rozpoczęto zgromadzać rozproszone zbiory książek uniwersyteckie i inne i dodano bibliotece na ten użytek „Stuba communis".  W r. 1796  pierwszą przyłączoną była biblioteka dawna jezuicka a raczej kilka bibliotek jezuickich złożonych po kasacie naprzód chwilowo w bursie Smieszkowskiej. Inne zbiory znajdowały się po różnych kolegiach i bursach. W samym gmachu „Collegium majus” główna biblioteka czyli t. zw. „stara biblioteka” znajdowała się na I piętrze w dwóch salach, z których „jedna jest kaplicą św. Jana Kantego”. W sklepie pod schodami Kollegium Jagiellońskiego, t. j. „in auditorio Galeni” był zbiór mniejszy książek. Zbiór X. Bogucickiego mieścił się w izdebce bibliotekarza. W r.1797 dodano jeszcze na pomieszczenie biblioteki dwa gabinety, „gdzie dawniej był skarbiec czyli coecus akademików” i komnaty za kuchnią. Obok biblioteki mieszkało w gmachu kilka osób, jak Benedyktyni Wiblińscy i dozorca domów uniwersyteckich. W blizkim temuż czasie bibliotekarz Przybylski odstąpił pokojów w bibliotece prof. wymowy Fiałkowskiemu; te same potem użyte zostały na kancelaryę uniwersytecką i i mieszkanie sekretarza .

Do przebudowy wówczas nie przyszło, ani nawet do naprawek najpotrzebniejszych. Mury dalej rysowały się, dachy gniły, dachówki spadały. W salach bibliotecznych Przybylski opędzić się nie mógł od wróbli. Speiser chorował z wilgoci i fetoru, a Bandtkie jeszcze w r. 1816 wypędzał ptactwo z pomiędzy książek; jedynie dawna narożna Aula zyskała dobrodzieja w osobie X. Sebastyana Sierakowskiego, kanonika krak. po trzykroć rektora Uniwersytetu i autora dzieła o architekturze. Sprawozdania z r. 1811 opisują, że stała w tej sali ogromna drewniana katedra profesorska, w stylu barokka przekwitłego. Ściany okrywały portrety królów, dobrodziejów i profesorów — przeniesione później do Amfiteatru Nowodworskiego, a dziś znajdujące się w Nowem Kollegium. Pułap stary w skrzynce drewniane, był spróchniały; naprawiony w r. 1816 ozdobiono drewnianemi rozetami wziętemi z sali Zamku krak., a ściany klejowemi malowaniami z dziejów Uniwersytetu pędzla Michała Stachowicza. Temata podawał Sierakowski wraz z Sołtykowiczem. I wtedy to dawne lektoryum teologów i salę dysput ochrzczono mianem „Sali Jagiellońskiej", które jej do dziś dnia służy. Dekoracya Stachowiczowska sali ukończoną została w sierpniu 1821 r.

Rozpaczliwym był stan budynku, gdy w r. 1837 Antoni Z. Helcel i Hilary Meciszewski wystąpili z energicznem i „gorzkiem” przedstawieniem w tej sprawie do Senatu Rzpltej krak. Na wniosek J. Mączyńskiego Senat w r. 1838 powziął uchwałę, aby podjąć restauracyę gmachu. Wrócił właśnie ze studyów za granicą Karol Kremer, zdolny i pełen zapału architekt.

Znaleziono wtedy stare pomiary i zdjęcia budynku, pochodzące z pierwszych rządów austryackich około r. 1797 jako dobre posłużyły one Kremerowi do zaprojektowania przebudowy.

Wybór to był nader szczęśliwy. Kremer nie tylko byt fachowo wykształcony i biegły w sprawach stylów architektonicznych, ale miał osobny zmysł i znawstwo konserwatorskie, a był zamiłowanym w zabytkach naszej przeszłości. Zadanie jego nie było łatwem. Budynek byt ruderą. Części dawniej porze budowane i wartość architektoniczną mające przedstawiały się jako fragmenta bez związku. Gdzieniegdzie pozostały ułomki dawne architektury i ozdób: z nich trzeba było odgadnąć, co tu niegdyś było, a jeszcze bardziej, co mogło być zamierzonem i do tego zastosować, co teraz należało zrobić. Myślą przewodnia całego programu było przeznaczenie gmachu wyłącznie na bibliotekę. - Wskazówką, jak go restaurować, stała się część narożna, Jagiellońska, pod względem architektonicznym najbardziej skończona i najbardziej jasna. Drugi punkt do pewnego przynajmniej stopnia niewzruszalny stanowiła „Stuba communi”, ze swemi też pięknemi oknami, a zwłaszcza z charakterystyczną przybudówką wykusza. Trzecim wreszcie były zębate dwa szczyty u dachu od strony ul. Jagiellońskiej. Tyle co do fasad zewnętrznych.

Co do wnętrza rzeczą stałą była galerya w dziedzińcu i gotycki pod nią krużganek. Kremer przedewszystkiem zakreślił projekt przebudowy skrzydła wschodniego i południowego. W skrzydle wschodniem postanowiono połączyć dwa jego końce, z XV w. jeszcze pochodzące: salę Jagiellońską z jednej strony — a „Stuba communis” z dodatkiem sali Obiedzińskiego z drugiej. W tym celu niezbędnem okazało się, z gruntu przerobić rozdzielający je dom czy zbiór domów, będących w tak złym stanie, że musiano mury rozebrać niemal do dołu. W miejsce dawnych pięterek mieszkalnych wprowadzono tu kilka sal dużych, przechodzących przez I i II piętro. Odbudowaną ścianę od ul. Jagiellońskiej zostawiono z cegły czerwonej nieotynkowanej. Na I piętrze wprawiono wielkie kamienne obramienia trójdzielne z krzyżem poprzecznym, W stylu późnogotyckim jakiego wzór podało jedno jedyne po tej stronie gmachu autentyczne okno z przebudowy po r. 1492 pochodzące, mianowicie narożne, najbliżej ul. ś Anny umieszczone. Podobne obramienie wstawiono także w starym korpusie narożnym, obok okna pochodzącego z przebudowy po r. 1492. Tu do ostatnich lat były dwa pięterka mające po jednem małem okienku. Na parterze dano po tej stronie cały szereg ram okiennych nowych, gotyckich, niewielkich i skromnych. Zrobione one są na model najlepszych ze starych gotyckich okien parteru, które aż do czasów  restauracyi były się zachowały w budynku. Część, zawierająca salę „Stuba communis” z wykuszem, pozostała mało zmieniona. Na pierwszem piętrze wcale nie. Drugie zniesiono, a w przyłączonej do sali przestrzeni drugiego piętra umieszczono niezbyt szczęśliwe pseudogotyckie 3 okna mniejsze. Nie potrzebujemy mówić o cokole kamiennym, szczytach odnowionych itd. Dość ważnej lecz koniecznej zmianie uległa wewnątrz sala Obiedzińskiego. Dwa ramiona jej schodzące się pod kątem prostym stykały się bezpośrednio; teraz na linii zetknięcia, w przedłużeniu ściany południowej sąsiedniej „Stuba communis” wystawiono ścianę na 3 arkadach gotyckich rozdzielonych słupami; stało się to ze względów technicznych, aby zapewnić stałą podstawę wiązaniu dachowemu, które dotychczas wspierało się na jednym siestrzanie.


Fragment sali Obiedzińskiego

 Mówiliśmy, że Kremer miał wielkie zamiłowanie zabytków przeszłości. Dał tego nie mało dowodów. Czas, kiedy prowadził te roboty, była to epoka smutna dla starych gmachów Krakowa. Nie miano środków do ich ratowania, ale i brakowało zgoła zmysłu konserwatorskiego. Bez żalu też naburzono wówczas budynków kościelnych i świeckich co niemiara. Nieledwie pierwszym, co zwrócił uwagę na ich wartość, był Kremer, a gdzie nie mógł zachować całości i, tam starał się uratować choć szczegóły piękniejsze.  Kilka z nich, nadających się stylowo, zużytkował przy prowadzonej właśnie przebudowie Kollegium Jagiellońskiego. Należy do nich obramienie kamienne okna ostatniego w fasadzie wschodniej, na parterze pod oknem sali Obiedzińskiego. Pochodzi ono z rozebranego probostwa Wszystkich Świętych. Zdjęcie poniżej pozwala ocenić jego wysoką piękność i zasługę budowniczego, który je od zatraty ochronił.

 
Okno w fasadzie od ul. Jagiellońskiej, przeniesione ze zburzonego probostwa Wszystkich ŚŚ.

Równocześnie zabrał się Kremer i do dziedzińca. Jemu zawdzięczyć należy uratowanie gotyckich krużganków parteru, zachowanie średniowiecznych ganeczków i schodków dających przystęp do II piętra, oraz rozpoczęcie uzupełnienia galeryi I piętra i pomysł przeprowadzenia dokoła podwórza ozdobnego maswerkowego przedpiersia, według wzoru starego zachowanego na jednej części traktu południowego. Zamienienia pełnego muru z płaskorzeźbionym tylko ornamentem na kamienne przezrocze, nie nazwiemy szczęśliwem, równie jak i podparcia występu dachów wyrzynanymi skośnymi mieczykami. Kremera wreszcie pomysłem, w części jeszcze przez niego wprowadzonym w życie, było wprawienie w ściany dziedzińca tablic, rzeźb i obramień z różnych zburzonych w Krakowie budynków pamiątkowych i monumentalnych z drugiej połowy XV i pierwszej XVI w., jak prócz probostwa Wszystkich ŚŚ. i wikaryówki ś. Piotra, bursy Jeruzalem, bursy Długosza itd. — tudzież uzupełnienie krużganków i galeryi tak, żeby nieprzerwanym ciągiem obiegały wszystkie 4 ściany dziedzińca. Usunięte z dawnego miejsca schody projektował urządzić jako wolno stojące w środku dziedzińca naprzeciw głównego wejścia, tak aby wprost doprowadzały do drzwi złoconych librarii czyli sal Obiedzińskiego. Ten zamiar jednak później zupełnej uległ zmianie.

Już za rządu austryackiego w latach 1853—1855 przebudowano południowe skrzydło gmachu na zachód sal Obiedzińskiego, między dziedzińcem a ogrodem. Tutaj mury od strony zwłaszcza ogrodu, stawiane jakby bez fundamentów i od dawna bo od końca średnich wieków sztucznie tylko szkarpami podtrzymywane, nie mogły pozostać na miejscu. Przy sposobności ich zupełnej przebudowy postanowiono sprostować dawne krzywizny rzutu poziomego, widoczne na planach. Przez wyciągnięcie nowej ogrodowej ściany w kierunku równoległym do ściany dziedzińcowej, skróciła się głębokość izb tego skrzydła; równocześnie zmieniono wewnętrzny podział ścian, przeznaczając tę część budynku na czytelnię i kancelaryę. Ze względu na mniejszą potrzebną wysokość tych sal i pokoi, pozostawiono tu II piętro i przedłużono je nad jednopiętrową oficyną oddzielającą Kollegium od gmachu gimnazyum ś. Anny.

Kremer umarł w r. 1860. Nastąpiła dłuższa przerwa w robotach. Dopiero w r. 1864 przystąpiono do zburzenia domów kilkupiętrowych, przytykajacych do Kollegium od strony ginmazynm ś. Anny. a właściwą dalszą rekonstrukcyę podjęto i przeprowadzono w latach 1867 1870, według planów radcy budownictwa Bergmana Z Wiednia, prowadził budowę architekt rządowy Feliks Księżarski. Wtedy to przebudowano domy frontowe od ul. ś Anny, na wzór budowy wschodniego narożnika z końca XV w. i umieszczono w nich dalszy ciąg sal jednopiętrowych bardzo znacznej wysokości. Podobnie przerobiono i dwupiętrowe dotąd wązkie skrzydło zachodnie. Tutaj w narożniku dziedzińca umieszczono główne schody w zagłębieniu pomiędzy salami, otwartem na galeryę I pietra; dokończono i zwarto krużganki i galerye obiegające dziedziniec dookoła. Zasługą tych architektów jest odszukanie i w znacznej części odtworzenie ślicznych sklepionek „krzyształowych” dolnego krużganku i stosownie połączonych trzonów kolumn do arkad gotyckich rozchodzących się w dwu lub więcej kierunkach. Tym sposobem uratowali jedną z najważniejszych właściwości architektury dawnego Kollegium.


Widok krużganku dolnego


Kolumna krużganku dolnego

Wtedy to także przerobiono zrujnowane wnętrze sali Jagiellońskiej, zamurowano okno z niej wychodzące na dziedziniec, a wyjęto i gdzie indziej zastosowano piękne obramienie jego kamienne równie jak obramienie gotyckie jednych jej drzwi, podczas gdy drugie odrzwia cokolwiek przesunięto. Wreszcie ze względów praktycznych przesuniętem nieco ku zachodowi zostało wejście główne od ul. ś Anny.  Przyczem bram barokowa zastąpiono nową gotycką a rzeźbione z nad niej herby przeniesiono na ścianę północną dziedzińca, nad gankiem I piętra.

 
Widok odnowionego dziedzińca - narożnik zachodnio-południowy

Na powyższym zdjęciu widzimy narożnik zachodnio-południowy i na I piętrze wejście do czytelni; do starego bogatego obramienia z drugiej połowy XV wieku o typie tzw. Długoszowskim doczepiono zewnętrznie od góry laskowanie gotyckie na ścianie przy ostatniej restauracyi gmachu. Dalej na lewo jest płaskorzeźba ujęta w całość a dwoma dwudzielnemi "sprzężonemi" oknami, z których jedno jest pod nią a drugie nad nią.


Okno sprzężone podwójne I piętra w dziedzińcu przeniesione ze zburzonej bursy Długosza

 Płaskorzeźba pochodzi ze zburzonej bursy "Jeruzalem" i jest jej tablicą erekcyjną z r. 1453. Przedstawia św. Stanisława i fundatora Zbigniewa Oleśnickiego ofiarującego Matce Boskie model bursy. Dookoła obiega napis.


Płaskorzeźba ze zburzonej bursy "Jeruzalem"

 Rzeźba z bursy "Jeruzalem" wyjęta została w 1855 roku. Okna pochodzą oba ze zburzonej Długoszowej bursy jurisperitorum, w której oba były na parterze od ul Grodzkiej. W oknie dolnem znajduje się krata artystycznej ślusarskiej roboty pochodząca z klatki żelaznej w sali sądowej zburzonego ratusza krakowskiego.


Fragment kraty z sali sądowej zburzonego ratusza


Południowo-wschodni narożnik dziedzińca po odnowie.

Na zdjęciu powyżej widzimy narożnik południowo-wschodni dziedzińca ze złoconemi, bogato rzeźbionemi, późnogotyckiemi odrzwiami wejścia do sali Obiedzińskiego z pierwszej połowy XVI wieku, barokowe przydatki XVIII w. obejmujące te drzwi i dwa sąsiednie okna, zostały odjęte w czasie ostatniej restauracyi. W tej części dziedzińca znajduje się najwięcej zachowanych starych słupów i arkad. Widoczne malownicze schodki i kamienny ganeczek przytulony do narożnika niegdyś dawał przystęp do drugiego piętra nad salą "Stuba communis".
Na ścianie sąsiedniej wschodniej są pomieszczone dwie płaskorzeźby; jedna prostokątna z herbem Wieniawa i napisem jest tablicą erekcyjną z r. 1471 ze zburzonej bursy jurisperitorum, druga bez napisu mieści misterną późnogotycką z XVI w. ornamentacyę a herbem Sulima ma ona według tradycyi pochodzić z przerobionego po r. 1830 domu przy ul. Kanoniczej nr 17, który należał do Gamrata. Inni twierdzą jakoby kamień odnosił się do Erazma Ciołka. Byłoby to o tyle możliwem, że i Gamrat i Ciołek używali herbu Sulima.


Płaskorzeźba przeniesiona z ul. Kanoniczej


Fasada biblioteki od strony ul. Jagiellońskiej po odnowieniu.
 Zdjęcie Ignacego Kriegera z 1875 roku/


Wejście do biblioteki


Dziedziniec