Król lubi i muzykę, więc sprowadza
muzykantów z zagranicy, potrzebuje spiżowych drzwi, dzwonów i armat, więc zakłada
ludwisarnię, z której w r. 1520 wychodzi sławny dzwon Zygmunt, ulany przez mistrza
Jana Bechama z Norymbergi. Prowadzono go do Zaniku, tocząc na dwóch walcach,
po kłodach ogromnych. Gromada chłopów wkładając drągi w dziury wydłubane w
walcach popychali one, a kłody podwójne podciągano po drodze
naprzemian.
W przeciągu godziny jednej wciągniono dzwon na wieżę, przyczepiwszy wiele
powrozów, za pomocą dwóch walców mosiężnych (bloków) i dwóch drzewianych. Król
z królową przypatrywali się temu, jako też niepoliczony tłum ludu,
a działo się to przed świętem św. Małgorzaty.
Dzwon ten jest najpiękniejszy w Polsce i mierzy 12 łokci obwodu. W r. 1525
wydał król Statut dla tego dzwonu ustanawiający, kiedy wolno w niego
dzwonić i poruczający utrzymywanie rusztowania krakowskiemu i kaźmierskiemu cechowi cieśli.
(Na tej samej wieży wisi dzwon dawniejszy mierzący 9 łokci i 5 cali obwodu,
starszy, bo z r. 1463, po odlaniu „Zygmunta" zwany „Półzygmuntem").